– Przekonania, że małżeństwo to kobieta i mężczyzna, że ojciec to ojciec, a matka to matka, mogą być głoszone na uczelniach i nie wolno za nie nikogo pociągać do odpowiedzialności. To, co stało się na Uniwersytecie Śląskim w sprawie pani prof. Ewy Budzyńskiej, gdzie wysłałem swojego przedstawiciela na ostatnią rozprawę, to był dziewięciogodzinny pokaz czegoś, czego nie było nawet w PRL – mówi Minister Edukacji i Nauki Przemysław Czarnek w rozmowie z Gazetą Polską.

Dzieci wróciły do przedszkoli, a kiedy do szkół mogą wrócić uczniowie?

– Otworzyliśmy przedszkola także dlatego, że to decyzja ważna dla gospodarki. Zamknięte przedszkola hamują ją, gdy rodzice muszą zostać z dziećmi w domu, a państwo wypłaca im zasiłki. Jeden ze scenariuszy konsultowanych z Panem Premierem i Ministrem Zdrowia jest taki, że jeśli tendencja spadkowa się utrzyma, to kolejne grupy uczniów będą co tydzień wracać do szkoły. Za tydzień klasy 1-3, za dwa tygodnie, jeśli wszystko pójdzie dobrze, klasy 4-8, a od 10 maja szkoły ponadpodstawowe. Jak będzie w rzeczywistości? To zależy od sytuacji epidemicznej.

Czy termin matur 4 maja jest sztywny i nie jest możliwa zmiana?

– Tak, to akurat sztywny termin i na 4 maja maturzyści powinni się przygotowywać. Nie ma żadnych przesłanek, żeby ten termin zmieniać.

Panie Ministrze, rozmawialiśmy w czasie Zjazdu Klubów „Gazety Polskiej”. Mówił Pan, że daje Pan sobie trzy miesiące na rozpoznanie sytuacji, gdy chodzi o nadmiar biurokracji w szkole, a potem podejmie Pan zdecydowane działania. Ma Pan dla nauczycieli jakieś dobre informacje?

– Tak, zrobimy porządek z biurokracją i jest już gotowe rozporządzenie w tej sprawie. Przedstawimy w nim enumeratywnie listę dokumentów, których kurator może żądać od dyrektora, a dyrektor od nauczyciela. Takie maksimum.

O ile zredukuje to ich liczbę?

– Szacujemy, że o około 70 proc. tam, gdzie te dokumenty były restrykcyjnie wymagane. Ale są szkoły, w których dotychczas nie wymagano ich aż tyle. Są też dyrektorzy, którzy sami ograniczyli liczbę tych dokumentów od nauczycieli, i wizytatorzy, którzy nie wymagali ich od dyrektorów. Teraz skoro wizytator nie będzie wymagał od dyrektora, to dyrektor nie będzie wymagał od nauczyciela.

Kiedy te przepisy wejdą w życie?

– Konsultować będziemy je w kwietniu, więc rozporządzenie powinno wejść w życie w maju. Mam jeszcze jedną dobrą wiadomość dla nauczycieli: uprościmy zdecydowanie ich awans zawodowy.

Kolejne działania, które Pan zapowiadał, to zmiany w programie nauczania. Jakie i kiedy?

– Pierwszy zespół ekspertów, który pracuje nad korektą podstawy programowej, został powołany i rozpoczął pracę nad wykazem lektur. Dodatkowo trwają rozmowy z ekspertami dotyczące także innych obszarów podstawy programowej. Już teraz przewidywane jest m.in. wkomponowanie w podstawę obowiązkowych wizyt w muzeach, których stworzyliśmy w ostatnich latach bardzo wiele, a także w instytucjach
kultury. Zmiany dotyczyć mogłyby też nowych elementów w podstawach programowych, jak wiedza o architekturze. Chodzi o to, aby dzieci wyrabiały w sobie estetykę przestrzeni, rozpoznawania piękna i brzydoty.

Borys Budka mówił niedawno o likwidowaniu wydziałów historycznych.

– My nie mamy takich planów. Odwrotnie, historia Polski będzie rozciągnięta na XXI wiek, bo dotychczas w podstawach programowych kończyła się na wejściu do UE, więc trzeba uzupełnić ją o kolejne 15 lat.

W takim razie co będzie w podręcznikach o katastrofie smoleńskiej?

– Prawda. W takim stopniu, w jakim będzie ona w momencie wydawania podręcznika znana. Są już przygotowywane podręczniki historii do III i IV klasy liceum. Wśród autorów są m.in. prof. Andrzej Nowak czy prof. Wojciech Roszkowski.

Gdy PiS szedł do władzy, zapowiadał, że skończy się sytuacja, w której historia XX wieku będzie zaniedbywana w szkołach przez to, że jest omawiana na końcu, więc w praktyce uczą się jej tylko ci, którzy zdają maturę z historii.

– Tak było w starym systemie, gdzie nauka historii kończyła się faktycznie na II wojnie światowej. W nowych ramowych planach nauczania jest wystarczająca liczba godzin historii, żeby uwzględnić w niej początek XXI wieku. Niemniej będziemy pracować nad tym, by we wcześniejszych latach elementy tej XX wiecznej historii również były zawarte. Ale nowa tzw. siatka godzin już w dużej części obejmuje te kwestie.

Nauczyciele mówią często o przeładowywaniu materiałem podstaw programowych. Bywa tak, że nauczyciel, który zorganizuje drugą wycieczkę w semestrze, spotyka się z pytaniem dyrektora, czy nie za dużo tych wycieczek i czy zdąży przerobić podstawę.

– To prawda. Obligatoryjne wyjścia do muzeum mają być właśnie po to, by nie było tego typu pytań. Zespoły będą też pracować nad tym, by ten program trochę odchudzić, szczególnie w obszarze nauk ścisłych.

Przeżyliśmy, także w polskich szkołach, tzw. strajk kobiet. Bywało, że uczniowie z Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży mieli na swoich profilach błyskawice. Zadziałał mechanizm mody, który znamy z czasów, gdy sami byliśmy nastolatkami. Jakie wnioski warto wyciągnąć z tych wydarzeń?

– Wniosków jest kilka. Pierwszy z nich jest taki, że będziemy chcieli zlikwidować to, co wiele lat temu zostało wprowadzone, czyli możliwość wyboru jednego z trzech wariantów: albo religia, albo etyka, albo nic. To „nic” stało się dość powszechne na przykład w dużych miastach. I właśnie to „nic” służy temu, by odbywały się podobne zbiegowiska, które kompletnie bezrefleksyjnie podchodzą do życia. Nauka albo religii, albo etyki będzie obligatoryjna, by do młodzieży docierał jakikolwiek przekaz o systemie wartości. Oczywiście jest kwestia wykształcenia nauczycieli etyki i napisania porządnego podręcznika. Drugi wniosek jest optymistyczny. Wbrew medialnej propagandzie nie jest prawdą, że dzisiejsza młodzież wychodzi na
ulice. Nie cała młodzież i ani nie większość młodzieży. A i wśród tych, którzy wychodzili, byli tacy, którzy traktowali to jak rodzaj zabawy. Nie jest tak źle z polską młodzieżą, jakby się wydawało, patrząc na obrazki z listopada w Warszawie. Żeby to potwierdzić, wspomnę o konkursie organizowanym przez marszałka Sejmu, panią Elżbietę Witek, a także nasze ministerstwo oraz MSWiA i MON „Polskie serce pękło. Katyń 1940″. W
bardzo krótkim czasie przygotowało swoje prace aż 4 tys. młodych ludzi ze szkół ponadpodstawowych, w trzech kategoriach – plastyczna, muzyczna i literacka. Naprawdę, w czasie pandemii korona-wirusa to jest duży sukces. Gratuluję wszystkim uczestnikom.

Jak docierać do młodzieży z wartościami?

– Porządna, wartościowa edukacja. A poza szkołą jednym z pomysłów jest ożywienie działalności statutowej organizacji pozarządowych, takich jak gminna Ochotnicza Straż Pożarna -tworzenie dziecięcych i młodzieżowych drużyn pożarniczych, które będą regularnie zbierały się na ćwiczeniach, a raz w miesiącu otrzymają godzinę nauki o historii własnego terenu, własnej ziemi, własnej ochotniczej straży pożarnej. Po to, żeby ich z nimi utożsamić, pokazać atrakcyjność własnej miejscowości. Chciałbym, żeby taki projekt wszedł w życie od września jako pilotaż, a w kolejnym roku w całej Polsce.

Powiedzmy trochę o uczelniach. To, co najbardziej tam przeraża, to niebywały powrót cenzury, represjonowanie osób o konserwatywnych poglądach, nawet za neutralne wykłady, uwzględniające stanowisko inne niż lewicowo-liberalne. Takie osoby są wyrzucane, niszczy się ich kariery. Czy Minister ma możliwość, by coś z tym zrobić?

– Tak. Zaproponowany przeze mnie pakiet wolnościowy jest już procedowany przez Radę Ministrów. Mam nadzieję, że w tym miesiącu zostanie przyjęty i trafi do Sejmu. Po to, żeby od jesieni nie można było w ogóle pociągać do odpowiedzialności dyscyplinarnej za wyrażanie swoich przekonań światopoglądowych. Przecież Konstytucja to gwarantuje.

Z wyłączeniem nazizmu i komunizmu…

– To jest zupełnie oczywiste. W granicach prawa. Natomiast przekonania, że małżeństwo to kobieta i mężczyzna, że ojciec to ojciec, a matka to matka, to są przekonania, które mogą być głoszone na uczelniach i nie wolno za nie nikogo pociągać do odpowiedzialności. To, co stało się na Uniwersytecie Śląskim w sprawie pani prof. Ewy Budzyńskiej, gdzie wysłałem swojego przedstawiciela na ostatnią rozprawę, to był 9- godzinny pokaz czegoś, czego nie było nawet w PRL. Ta ustawa sprawę załatwi, bo spowoduje zakaz ograniczenia głoszenia swoich przekonań. Spowoduje też, że rektor będzie miał obowiązek udostępniać infrastrukturę na różne konferencje, nie tylko lewicowe. Ale również spowoduje, że te postępowania dyscyplinarne, które toczą się do tej pory, zostaną przecięte i umorzone.

Pandemia pokazała, że brakuje nam bazy badawczej, czyli czegoś pomiędzy przemysłem
farmaceutycznym a bazą naukową. Na przykład żeby mieć polską szczepionkę, brakuje
nam łącznika pomiędzy odkryciami naukowymi a środkami produkcji. Mamy linie do
produkcji leków generycznych. Mamy nawet naukowców, którzy dla dużych koncernów
prowadzą badania za granicą. Ale nie ma tego łącznika.

– Tak. Chcemy zrobić coś, co będzie bankiem innowacji. Są już rozmowy na ten temat z Siecią Badawczą Łukasiewicz i z Eneą Innowacje. To jest moment, w którym musimy zainterweniować, żeby przełożyć myśl, która jest, na sprawcze działanie na liniach produkcyjnych.

Ten problem zaczyna się już od poziomu kształcenia studentów i rozciąga się aż po ośrodki badawcze, ośrodki technologiczne i firmy. Zmiana musiałaby oznaczać modyfikacje w programie studiów.

– Przyjdzie czas także na reformę studiów. Będziemy się tym zajmować jesienią, zespół prof. Waldemara Parucha wyczerpał już większość swoich tematów, nad którymi pracował, i rekomendacje mają iść w tę stronę.

Czym jest zapowiadany przez Pana Ministra Narodowy Program Kopernikański? W mediach pojawiły się informacje, że ma on zastąpić Polską Akademię Nauk.

– Polska Akademia Nauk pozostanie Polską Akademią Nauk. Prawdą jest natomiast to, że istnieje kilka koncepcji jej reformy, bo rzeczywiście sposób zarządzania nią musi ulec radykalnej poprawie. Są instytuty PAN, które świetnie funkcjonują. Są też takie, które mają potencjał, ale trzeba je wesprzeć lepszym sposobem zarządzania. Nad tym pracują prof. Włodzimierz Bernacki i wiceminister Wojciech Murdzek oraz zespół, który tę reformę przygotuje. Rekomendację w tej sprawie wydał także zespół prof. Parucha i ta
reforma będzie konsultowana ze światem akademickim.

Wróćmy do Narodowego Programu Kopernikańskiego.

– Narodowy Program Kopernikański nie ma nic wspólnego z PAN, jest on dodatkową płaszczyzną wzmacniania polskiej nauki. Będzie to też hołd złożony jednemu z najwybitniejszych polskich naukowców w jego 550. urodziny. To ma być program, który pozwoli na skorzystanie także z dorobku naukowego polskich profesorów pracujących za granicą. Ich dorobek, mierzony na przykład liczbą cytowań, jest ogromny, choćby w obszarze nauk ścisłych. To zwiększy konkurencję w polskiej nauce i powinno przyczynić się do wzrostu jej notowań.

To oznacza potrzebę wydania sporych pieniędzy.

– Zapewne nie odbędzie się to bezkosztowo.

Jak Akademia będzie w praktyce funkcjonować?

– Poczekajmy, aż wypracowany zostanie projekt. Wtedy przyjdzie czas na szczegóły i konsultacje tego projektu ze światem nauki.

Wielu Polaków odczuwa dziś pewną obawę związaną z wysyłaniem dzieci na studia. Niepokoją się, że uczelnia będzie starała się pozbawić je wartości, które wynieśli z domu.

– Musimy mieć większy wpływ na programy studiów, co do tego nie mam wątpliwości. Musimy wyswobodzić konserwatystów na uczelniach, czemu służyć ma wspomniany pakiet wolnościowy. Jeden z rektorów jednej z najpoważniejszych uczelni w Polsce powiedział mi niedawno, że świat krzykaczy lewackich i komunistów to jest mniej więcej 15 proc. jego kadry. Świat radykalnej prawicy, takiej w stylu Konfederacji, to jest 6 proc. tej kadry. Cały środek mieści się między jednym a drugim. Z tym, że jeśli na przykład konserwatyści są zastraszeni, to i środek jest zastraszany. Bo boi się dyskutować normalnie. Tu trzeba wyswobodzić normalność na uniwersytetach, i w tym kierunku zmierzamy. Nauka albo religii, albo etyki będzie obligatoryjna, by do młodzieży docierał jakikolwiek przekaz o systemie wartości.